Kto rano wstaje... i inne takie bzdury.


Szósta rano. Z łóżeczka Mieszka dochodzi stękanie. Mały jest głodny. Zwlekamy się z łóżka żeby go nakarmić. Wojtek zabiera się za przewijanie. Monika nieprzytomna podąża do łazienki. Przy okazji mycia rąk wygląda przez okno (umywalka zamontowana jest bezpośrednio przy oknie), a  tam…
Sąsiad w pełni sił i energii zabiera się za malowanie domu.

Wymieniamy między sobą uwagi, że to szalone i po karmieniu z powrotem włazimy do ciepłego łóżka. O 7:30 budzi nas dochodzące z oddali burczenie. Sąsiad kosi trawę.

Taki obrazek to nic nowego. Nasz Sąsiad od samego rana do późnego wieczora pracuje na swojej działce. Jak nie maluje domu, to coś buduje. Jak nie buduje, to coś naprawia lub kopie. Jak nie kopie to podlewa. I tak w kółko. Podobnie z resztą Sąsiada Małżonka. Całymi dniami piele grządki, przesadza kwiatki, przycina drzewka. Nigdy nie widać, żeby chociaż na chwilę stanęli. Odpoczęli. Poszli na spacer lub najzwyczajniej w świecie się obijali. Na to nigdy nie ma  czasu, bo zawsze jest coś do zrobienia. Fakt, działka wygląda pięknie. Zawsze zadbana, zawsze skoszona, porośnięta roślinami, których nazw nawet nie znamy i, znając nas, nigdy nie poznamy. Jednak czy o to w tym wszystkim chodzi? Czy działka jest po to żeby się na niej zarzynać?

Wielokrotnie się nad tym wszystkim zastanawialiśmy i sporo rozmawialiśmy. Szczególnie po odwiedzinach znajomych, kiedy to z dumą prezentowaliśmy nasz dom, licząc na pochwały i zachwyt, których ostatecznie nie było, albo też nie z takim ilościach, na jakie liczyliśmy. Co jest nie tak? - pytaliśmy siebie. Czy ten dom nie jest ładny? Czy nam się tylko wydaje?  Fakt, że jeszcze jest sporo do zrobienia. Dom nie wygląda jak z katalogu. Ogrodzenie wymaga wymiany, teren wymaga wyrównania, fundamenty domu wymagają obłożenia i wiele, wiele innych rzeczy, zarówno na zewnątrz, jak i środku (w całym domu nie ma jeszcze żadnego żyrandola). No ale przecież już tyle zrobiliśmy, więc dlaczego Inni tego nie doceniają?

Po kilku dyskusjach znaleźliśmy odpowiedź. Bo to nie jest ich życie. Bo to nie jest ich bajka. Bo Inni nie kupowali tego domu w stanie surowym, bo Inni nie widzieli, jak wyglądał na początku. Bo Inni nie wiedzą, ile nerwów nas kosztowało jego wykończenie. Ile czasu i energii poświęciliśmy temu domowi i ile poświęcamy nadal. Ile zmartwień mamy z popsutą instalacją, ale ile radości (i przy okazji ciepła) daje nam wykończony kominek. Bo dla Innych to tylko niewykończony budynek, a dla nas to pudełko najróżniejszych emocji, uczuć, wspomnień i doświadczeń. My patrzymy na ten dom przez różowe okulary. Być może dla Innych jest zwyczajny, dla nas nasz dom na wsi jest piękny.

Nie wkładamy w nasz dom tyle pracy co nasz Sąsiad, bo  oprócz tego, jak to wszystko wygląda, dla nas ważne jest jeszcze to, co tu robimy. Ważna jest zabawa z dziećmi, ważne są rozmowy, kawa na tarasie czy książka przy kominku. Praca fizyczna jest fajna. Daje dużo przyjemności (zaznaliśmy tego w szczególności podczas naszego urlopu), ale jest tylko uzupełnieniem naszego stylu życia. Nic się nie stanie jak trawa będzie nieskoszona czy płot niepomalowany. Nie musi być idealnie, nie musi być na pokaz dla Innych, bo jest tylko dla Nas.

Co do Sąsiada, widać, że lubi to co robi. Sprawia mu to wielką przyjemność. Zawsze zaangażowany i pogodny, mimo, że inni letnicy czasami się z niego nabijają. Czy to szalone, że wstaje o 6 rano żeby pracować? Może i szalone, ale to jego sprawa i nam nic do tego. 

Komentarze

  1. Otóż to. Przecież żyjemy dla siebie, to nam nasze życie ma sprawiać przyjemność, nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskoczył mnie ten wpis.Negatywnie. Czyli robicie to wszystko żeby usłyszeć ochy i achy, dziwne.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz