Maluchy na tropie.


Nie ma chyba nic nadzwyczajnego w tym, że o tej porze roku idzie się na grzyby. Sezon na grzyby się rozpoczął i grzybiarze zaludnili lasy. Pewnie i dla nas nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, że wybraliśmy się z koszykiem do lasu, gdyby nie to, że oprócz koszyka (nawet w wydaniu koszyka rowerowego)  i noża mieliśmy ze sobą jeszcze dość nietypowy zestaw: przedszkolaka i niemowlaka.

Dla Tymcia nie była to już pierwszyzna, bo raz czy drugi zdarzyło mu się już być na grzybach. Jednak w przypadku Mieszka to był prawdziwy debiut.

Nasz dom położony jest na skraju lasu, więc po zapakowaniu Mieszka do nosidełka już po chwili byliśmy w lesie. Grzybów jest w tym roku sporo. Nie trzeba się szczególnie trudzić, żeby coś znaleźć. I bardzo dobrze, bo dzięki temu Monika miała znacznie łatwiej. A reszta? Z reszty nie było szczególnego pożytku przy zbieraniu grzybów. Zresztą zobaczcie sami.

 Na dobry początek kilka młodych podgrzybków (później miało się okazać, że w lesie nie ma niczego innego).

A oto i one!

 Mieszko na grzybach i jego pierwsza zdobycz!

Taki maluszek.

Zespół to podstawa.

Czasem warto też rozprostować plecy i spojrzeć w górę.

 Jak tu cokolwiek znaleźć w tym gąszczu?

  Ale jednak! Zwycięstwo!

 Nawet taki mistrz kamuflażu się przed nami nie ukryje.

W lesie jest zawsze tyle okazji do odkrycia czegoś nowego.

Grzybowe drzewo. Tak Tymek nazwał obumarłą brzozę porośniętą hubami.

Plan minimum wykonany, można odtrąbić sukces i wracać.

 I choć to niedaleko, sił już trochę brakuje. 

 Będzie zupa jak się patrzy.

Pycha!

Komentarze

  1. Grzyby to zdecydowanie moje klimaty, a z zupki to i zapach wylatuje smużką z monitora :)
    (wiem, to zdjęcia piękne są)
    Nie mogłam sobie odmówić komentarza.
    Pozdrowienia dla całej rodzinki, z przepięknych, jesiennych Kaszub A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy i również pozdrawiamy! Polowanie na grzyby to faktycznie wielka przyjemność :)

      Usuń

Prześlij komentarz