W stu odcieniach.
Do napisania posta o dyni zabieramy
się od kilku tygodni. Generalnie plan był taki, żeby najpierw zgromadzić jak
najwięcej najróżniejszych gatunków dyni i zrobić z nich dekorację domu. Monika chodziła
po osiedlowych straganach warzywnych i szukała ciekawych eksponatów. Udało
się! Kupiliśmy naprawdę kilka sympatycznych dyniek.
Jak się okazuje, dynia wcale nie
musi być koloru pomarańczowego. Dynia może być równie dobrze żółta, beżowa, zielona,
jak i nawet biała! Piękne, białe dynie widzieliśmy u Madelinki TUTAJ. Próbowaliśmy takie
upolować ale, jak na ten moment, niestety nie udało się.
Okazało się za to, że dynia
występuje zarówno w odmianie jadalnej, jak i odmianie ozdobnej. Odmiana ozdobna
to różnokolorowe, fantazyjne kształty, które świetnie nadają się do zrobienia z
nich dekoracji. Takie dynie są bardzo twarde i podobno nadają się do długiego
przechowywania. Spokojnie można nimi upiększać dowolne miejsca w domu. My
zebraliśmy wszystkie dyńki w jeden duży kosz, który postawiliśmy na naszym
„maszynowym stoliku”. Wypróbowaliśmy też opcję z ustawieniem jednej większej
dyni – również wygląda świetnie! Dynia jest bardzo fotogeniczna i rewelacyjnie
się prezentuje zarówno pojedynczo jak i w grupie.
Wszyscy wiedzą, że dynia nadaje
się również do jedzenia. W tym roku testujemy wiele potraw. Już w sierpniu
zaczęliśmy od zupy, którą możecie zobaczyć TUTAJ. Zupę podajemy z samodzielnie
zrobionymi grzankami (ciemny chleb, pokrojony w drobną kostkę, podprażony na
patelni z małą ilością oliwy) – wychodzą rewelacyjnie i nie równają się z nimi
te kupione w sklepie. Tymek za nimi przepada!
Następnie poszliśmy za ciosem. Były
placuszki dyniowo–cukiniowe, racuchy dyniowe, curry z kurczakiem i dynią.
Wszystko wyszło pyszne! Przymierzamy się jeszcze do jakiegoś ciasta. Jak
widzicie na zdjęciach, materiału do kulinarnych eksperymentów mamy sporo, także
będziemy próbować!
Na koniec jeszcze jedno fajne
zastosowanie tego warzywa – dynia nadaje się idealnie do zabawy. Tak wiemy, że
jest jeszcze za wcześnie na wycinanie dyni. Co z tego? My złapaliśmy za nożyk
już teraz. Wyszyły śliczne lampiony. Tymek był wniebowzięty. Najpierw dzielnie
wydrążał dyniowe pestki, a potem z zachwytem oglądał jak Wojtek wycina
dyniowego potwora. Potem był zabawa „straszne dyńki atakują”, a na koniec
dyniowy lampion stanął na półce w pokoju Tymka i świecił przez pół nocy (Tymek
pozwoli zgasić włożoną do niego małą latareczkę dopiero jak zaśnie).
Jesteśmy zachwyceni dynią. Już
wiecie, że ogrodnicy z nas słabi (możecie poczytać o tym TUTAJ), ale plan na
przyszły rok obejmuje również wyhodowanie własnych dyniek. Trzymajcie kciuki
żeby się udało!
Dokładnie przedwczoraj narzekałam, że w tym roku, żadnych ozdobnych, małych dyń zapomniałam posadzić. Muszę popatrzeć, gdzie wyżebrać....:)
OdpowiedzUsuńAlis dyńki ozdobne można było dostać w Lidlu. Nie wiem jak teraz ale swego czasu mieli różne rodzaje i różne kolory ;)
Usuńa to muszę popatrzeć :). Zerknij w ustawienia, czy uda się Wam ustawić czas komentarzy na Warszawę, bo tu jakieś spóźnione godziny się pokazują :)
Usuńa może to czas przyszły jest ?
Usuń;) :)))
Poprawione! :)
UsuńPrzegląd dyni rzeczywiście imponujący, a lampiony wspaniałe i niesamowicie nastrojowe.
OdpowiedzUsuńMoje dynie wciąż rosną na drzewie :-)
pozdrawiam Danka
Dziękujemy! A z lampionami to głównie o dobrą zabawę chodziło :) Tymek "straszną dyńkę" trzyma w swoim pokoju i nadal się nią zachwyca ;)
UsuńO byciu słabym ogrodnikiem coś wiem niestety, choć wiadomo, ze trzeba się uczyć jak wszystkiego. Potwory dyniowe super pomysł. Natchnęliście mnie a zwykle omijam ten temat szerokim łukiem, bo i tak mi ciasno w domu.
OdpowiedzUsuń