Pani z miasta.
Tymon był bardzo zdziwiony, że
chcemy, żeby Mieszkiem zajmowała się jakaś obca „pani z miasta”. Do tego
dopytywał się dlaczego musi to być pani z miasta, a nie może to być pan?
Podjęliśmy wreszcie męską decyzję
– pora znaleźć nianię dla Mieszka. Niełatwa to sprawa oddać dziecko pod opiekę
obcej osoby, ale jak mus to mus. Pewne doświadczenie w poszukiwaniach niani już
mamy (nabyliśmy przy Tymku), jednak tym razem nasza strategia była nieco inna
niż poprzednio - najzwyczajniej w świecie ogłosiliśmy się na zwykłym portalu z
ogłoszeniami. Napisaliśmy, że szukamy
osoby zamieszkałej w okolicy, z doświadczeniem i referencjami. I czekaliśmy.
Nie trwało to zbyt długo. W ciągu dwóch dni dostaliśmy ponad dwadzieścia zgłoszeń. Pewnie to dlatego, że stopa bezrobocia w
Polsce sięga 11,5 % i ludzie naprawdę szukają pracy. To bardzo dobrze,
że szukają. Problem w tym, jak to robią, bo niestety niekoniecznie zachęcają do
ich zatrudnienia. To, co przeczytaliśmy w zgłoszeniach zdecydowania odstrasza i
powoduje, że człowiek zaczyna się zastanawiać, czy rzeczywiście ludzie w tym
kraju chcą pracować, a jeżeli już chcą, to jakiej pracy szukają.
Ze wszystkich przesłanych
zgłoszeń może dwa nadawały się do tego, żeby się nimi zainteresować i na nie
odpowiedzieć. Pozostałe trafiły od razu do śmietnika. A co się w nich znalazło?
Może to drobiazg i czepialstwo,
ale głównie błędy ortograficzne. Błąd na błędzie. Komputer najwyraźniej nie
poprawił i wyszło, co wyszło. Czyli wyszło fatalnie. Ale pal licho błędy!
Do tego dowiadujemy się, że nasze
kandydatki mieszkają w najdalszych zakątkach miasta i poza nim. Przypominamy,
że wyraźnie szukamy kogoś z okolicy.
Czytamy dalej i czego się
dowiadujemy? Ano dowiadujemy się, że kandydatka mieszka z chłopakiem lub też
dowiadujemy się jeszcze czegoś ciekawszego – kandydatka co prawda nie mieszka w
naszej okolicy, ale ma chłopaka, który mieszka pod wskazanym przez kandydatkę
adresem (kandydatka podała ulicę i numer bloku) w naszej dzielnicy. Świetnie!
To nas z całą pewnością przekona! Chłopak pod bokiem!
Dowiadujemy się też o bardziej
osobistych sprawach. Jedna z kandydatek napisała, że jest nawróconą
chrześcijanką, natomiast inna dodała, że uczęszcza na pielgrzymi na Jasną Górę.
I jak tu podejść do takiej informacji? Co właściwie ona oznacza? Czy to miał
być atut? Czy może delikatne sugestia, że urlop na pielgrzymkę będzie
potrzebny?
Żeby było jasne, nie chodzi o to,
że problemem jest to, że wierzy, czy nie wierzy. Chodzi o to, że o tym
pisze. Bez znaczenia jest czy jest
katoliczką, muzułmanką, buddystką czy ateistką. Dla nas religia to sprawa
totalnie prywatna. Dziecko ma być przecież i tak wychowywane zgodnie z naszymi
wartościami i przekonaniami. Niani nic do tego. Tak samo jak nam nic do
przekonań niani. Taka informacji w zgłoszeniu do pracy jest co najmniej dziwna.
Na tyle dziwna, że aż zniechęca. I może intencja była dobra, ale w przypadku
poszukiwania pracy pewne reguły jednak obowiązują. Czyż nie?
Na koniec dostajemy kilka CV.
Przesłane jako goły załącznik, bez słowa komentarza. Otwieramy załącznik z
zaciekawieniem, a tam… obsługa klienta we wszystkich możliwych firmach, na
wszystkich możliwych stanowiskach, tylko brak jakiejkolwiek informacji o pracy
z dziećmi. Pomyłka to, czy może kandydatka zawód chce zmieniać? Rozumiemy, że
jak nie ma żadnej pracy, to pewnie każda praca dobra. Ale skoro już padła
decyzja o poszukiwaniu pracy również na stanowisku niani, to może jednak warto
byłoby chociaż trochę dostosować swoją aplikację? Albo chociaż napisać, że się
dziećmi brata zajmowało… Albo nakłamać, że się je ogólnie uwielbia? Chociaż
akurat takie frazesy się zdarzają się najczęściej jako jedyny opis
kwalifikacji. My też lubimy latać samolotem, ale do zasiadania za drążkiem się
nie pchamy. A tak – strata naszego czasu i kolejna aplikacja w koszu.
Łatwo nie jest z tymi
poszukiwaniami. Nie spotkaliśmy się z żadną z internetowych kandydatek. Nie
wybraliśmy nikogo z ponad dwudziestu zgłoszeń. Chciałoby się znaleźć kogoś
miłego, ciepłego, godnego zaufania, kogoś kogo polubią dzieci. Czy to możliwe?
Oczywiście, że tak, ale to niełatwe.
Bardzo nas to rozczarowało, jak
wyglądała nasza internetowa rekrutacja. Ale niestety teraz rozumiemy, skąd się
biorą te utyskiwania, że wysyła się 100 zgłoszeń na ogłoszenia o pracę i ciągle
cisza. Chciałoby się zapytać, czy choć jedno z tych zgłoszeń było przygotowane
i czy miało sens.
A wydawałoby się, że to taka
prosta sprawa – znaleźć kogoś do opieki nad dzieckiem…
P.S. A czy w końcu udało nam się
kogoś znaleźć? Ano tak – i to staroświecką metodą rozwieszania ogłoszeń w
naszej okolicy.
czyli tradycja górą ?
OdpowiedzUsuń:)
Chyba na to wygląda... ;)
UsuńA mogłam się przeprowadzić bliżej Was, ukończona pedagogika wczesnoszkolna i przedszkolna, później terapeutyczna z rehabilitacją, pracowałam w przedszkolu, doświadczenie życiowe z Pawłem dało najwięcej,ale cóż, kiedy szukałam pracy jako opiekunka nikt się nie odezwał :-p
OdpowiedzUsuńMiałabyś wzięcie w Wawie :)
UsuńDobrze, że udało się rozwiązać ten problem. Ale swoją drogą to ciekawe doświadczenie.
OdpowiedzUsuńJesteśmy zaskoczeni tym, że z jednej strony ludzie marudzą na brak pracy, a z drugiej najzwyczajniej w świecie nie potrafią się porządnie przyłożyć do jej szukania (do pozytywnego zaprezentowania siebie i swoich doświadczeń). Oczywiście nie mówimy o wszystkich, nie chcemy uogólniać ale jednak jak widać spora liczba osób ma raczej "luźne" podejście do rekrutacji ;)
Usuńakurat ten post znalazlem, ale wyczucie czasu
UsuńDobrze, że kandydatki zdjęć z wakacji (w bikini) nie wysyłały, bo wiem że i to się zdarza ;)
OdpowiedzUsuńChyba nie na stanowisko niani ;)
UsuńFajnie,że w końcu wam się udało :) Trzymam kciuki żeby było ok,bo to też różnie bywa i znów trzeba rozpocząć poszukiwania .
OdpowiedzUsuńBuźka!
Dziękujemy! Mamy nadzieję, że będzie dobrze :)
UsuńDobrze, że w ogóle udało Wam się znaleźć odpowiednią kandydatkę. Oby się sprawdziła.
OdpowiedzUsuńWierzymy, że tak będzie :)
UsuńO tak, dużo jest takich "cudnych" zgłoszeń. Gorzej, że w tym tłumie ciężko się nawet przebić z czymś konkretnym, bo po kilkudziesięciu takich "badziewiach" odechciewa się czytać dalej. Ważne, że Wam się udało kogoś znaleźć tak czy inaczej :)
OdpowiedzUsuńTo prawda - ludzie niestety nie zawsze się starają, mimo że twierdzą, że potrzebują pracy...
UsuńNo, to chyba" pojawiło się światełko w tunelu ", oby okazało się tym właściwym :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Miejmy nadzieję ;) Zobaczymy co z tego wyjdzie.
UsuńMam nadzieję, że niania się sprawdzi. A Mieszko będzie zadowolony z nowej opiekunki:) Pozdrawiam. Buźka!
OdpowiedzUsuńDziękujemy!:)
Usuńa nie lepszy byłby żłobek? ja miałam dylemat - Żuka własna babcia lub żłobek - wybrałam to drugie i nie żałuję. Tylko pytam, nie narzucam swojego zdania :)
OdpowiedzUsuńNaszym zdaniem żłobek to dobre miejsce. Jesteśmy jak najbardziej za. Sądzimy, że dzieci które chodzą do żłobka szybciej się rozwijają. Problem z tym, że po pierwsze Mieszko jeszcze mały (skończył dopiero 9 miesięcy), po drugie często choruje (jest alergikiem). Na ten moment niania to najlepsze rozwiązanie.
Usuńw sumie fakt, Żuk miała 1 rok i 8 m-cy jak poszła do Żłoba, dobry moment to był. Trzymam kciuki za dobry wybór, no i żeby ten dobry wybór był na prawdę dobrym!
UsuńCiekawe spostrzeżenia a przy okazji doznania i pewnie podobnie jest w wielu innych dziedzinach. Niektórzy nie umieją, ale większości pewnie się nie chce przygotować CV jak należy ale może to i lepiej.
OdpowiedzUsuńJak sprawuje się Pani niania?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam z Mokotowa :)
Sprawdzona metoda szukania niani. Ogłoszenia rozmieszczone blisko miejsca zamikeszkania dają lepsze efekty. Ja tez w ten sposób znalazłem nianię do dzieci.
OdpowiedzUsuń