Slow



Slow, zero waste, eco life, minimalism, wspieram polskich producentów, slow fashion  itd …

Zdecydowanie to jest teraz na czasie. Nas też dotknęło, jednak zastanawiam się jak zdrowo do tego wszystkiego podejść, jak ustalić granice i jak naturalnie wdrożyć w życie. Co jest tylko modą, czasowym zachłyśnięciem się, chwilową ekscytacją, a co z tego wszystkiego zostanie na dłużej…

Dom na wsi zdecydowanie jest slow. 100 km za miastem to od 7  lat nasze schronienie przed tempem codziennego życia. To czas na fizyczną pracą, przebywanie na świeżym powietrzu, gotowanie na ogniu (w nowym budownictwie to raczej tylko kuchenki elektryczne;)), przebywanie z sąsiadami i naszymi gośćmi, zachwycanie się każdym pąkiem na nowo posądzonym drzewie, doświadczanie wszystkich tych zapachów (od zapachu lawendy, skoszonej łąki po zapach krowiego łajna (uwielbiam!)).  Czasem to czas siedzenia przez cały dzień na tarasie, przeglądanie książek i gazet (obecnie już tylko w wersji elektronicznej – szkoda papieru ;)) Tak, 100 km za miastem jest slow i zdecydowanie nie jest to moda.

Modą nie będzie również przestawienie się na picie wody z kranu. Jeszcze w zeszłym roku, ze względu na zbiórkę w szkole, zaczęliśmy zbierać zakrętki od plastikowych butelek, które mieliśmy w domu. Wynik – zatrważający!  Uświadomiliśmy sobie jaka masę tego przerabiamy. I postanowiliśmy to zmienić. Nigdy nie lubiłam smaku wody z kranu – czy to w Augustowie, czy w Warszawie czy 100 km za miastem (mimo, że w tym ostatnim przypadku woda prosto z własnej studni) nie byłam w stanie jej pić. Jednak wystarczyło poczytać. Zakup dzbanka z właściwym filtrem załatwił sprawę! Obecnie nie wyobrażam sobie kupić wody. Nauczyłam się pić wodę z kranu. Kupiliśmy bidony dla dzieci, ja chodzę ze szklaną butelką. Przestałam kupować wodę na mieście (wcześniej często mi się to zdarzało). Teraz jestem samowystarczalna i wszyscy w rodzinie pijemy wodę z kranu! Dla nas to odkrycie i mega satysfakcja, że ilość produkowanego przez nas plastiku znacznie się zmniejszyła. Za rezygnacją z wody mineralnej, poszło przestawienie się na mleko w szklanych butelkach, dalej rezygnacja z plastikowych jednorazowych i wielorazowych torebek… W warzywniaku już wiedzą, że mam własne woreczki (samodzielnie uszyte z firanki) na warzywa. Sprzedawczyni już nawet nie proponuje plastikowych siatek. Zaczęliśmy też bardzo świadomie wybierać produkty w opakowaniach, które można potem przetwarzać bądź też wykorzystać do czegoś innego.

Testujemy dalej, co jeszcze można sobie odpuścić, a czego zdecydowanie nie jesteśmy w stanie? Przeglądam masę sklepów z artykułami eco. Już wiem, że nie zamienię sonicznych szczoteczek na szczoteczkę bambusową. Wiem, że nie będę myła zębów mydłem węglowym, ani włosów szamponem w kostce. Wiem, że kubeczek menstruacyjny to nie dla mnie – nawet ekologia ma jakieś granice ;). Nie kupię też myjek bambusowych do naczyń ani kasztanów do prania (mam dwóch chłopaków, w tym jednego piłkarza ;)). Nie zamienię Domestosa na ekologiczny płyn myjący pomimo tego, że jest sprzedawany w szklanych butelkach i pięknie pachnie pomarańczami. Nie zrezygnuję ze skórzanych torebek i butów i przynajmniej przez następnych parę lat nie przestanę kupować chłopakom ubrań w H&M, chociaż mam zamiar ograniczać ich zakres ;) I niestety nadal jem awokado... :( - ale mam postanowienie, że będę ograniczać!

A z czego Ty nie zrezygnujesz?

Ps. Chętnie wrócę do tego tematu, ale już nie dzisiaj ;) Kosmetyki to chyba oddzielna historia ;) ;)


Na zdjęciu - świeca rzepakowa. Jaka różnica pomiędzy świecą sojową? Taka, że rzepak uprawia się w Polsce :) Dodatkowo, wielorazowe waciki do oczu oraz eco dezodorant w kremie :) Wszystkie trzy produkty mogę polecić z czystym sumieniem.



Tak, wiem zamiast awokado można jeść jarmuż. Jest źródłem tych samych witamin. Tylko jak tu się przekonać do tego paskudztwa... fuj!



Komentarze

  1. Uwielbiam Wasz blog. Masz Monika talent pisarski! A zdjecia wszystkie sa super!.Tematy tez interesujace☺
    Mam nadzieje ze bedziecie kontynuowac .Czekam z niecierpliwoscia na nastepne wpisy , historyjki , refleksje i zdjecia jak na kolejne odcinki ciekawego serialu.
    Moc usciskow 👍
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Głównym dostawcą awokado jest Meksyk, potem takie kraje jak Chile czy Peru. Żeby uprawiać awokado wycina się wielkie połacie lasów i zużywa bardzo duże ilości wody. Produkcją coraz częściej zajmują się kartele narkotykowe, które krótko mówić zarabiają na naszej konsumpcji. Awokado sprzedaje się bardzo dobrze, zapotrzebowanie rośnie na całym świecie. Wszyscy lubią jeść guacamole. Im większe zapotrzebowanie, tym więcej wyciętych lasów i mniej wody. Osobnym tematem są warunki pracy przy uprawie i wykorzystywane miejscowej ludności przez kartele narkotykowe. Tak w telegraficznym skrócie ;)

      Usuń
  3. Ja także mieszkam daleko od miasta i jestem z tego powodu bardzo zadowolona.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz