Pola, ale nie Mokotowskie.
Na wsi dużo się dzieje. Czas w
weekendu potrafimy sobie wypełnić w całości najróżniejszymi zajęciami. W
niedzielny wieczór często okazuje się, że nie daliśmy rady zrobić w weekend
wszystkiego, co sobie zaplanowaliśmy. Nie przejmujemy się tym, tylko przekładamy
na następny weekend, bo przecież znowu przyjedziemy na wieś!
Uwielbiamy poranki, które na wsi
trwają bardzo długo. Obowiązkowe jest wspólne śniadanie (głownie na słodko – przepadamy
za wszelkiego rodzaju plackami, goframi, tostami z dżemem) i kawa na tarasie
(zdecydowaniem hitem tegorocznego sezonu jest kawa z napojem
orkiszowo-migdałowym – rewelacja!), a potem możemy zajmować się innymi
sprawami. Zawsze pojawi się jakiś pomysł na umilenie sobie popołudnia.
O wielu
atrakcjach już pisaliśmy – był decoupage (TUTAJ), było budowanie drewutni
(TUTAJ), przygotowywanie dżemów (TUTAJ) i grzybobranie (TUTAJ).
Może nieco mniej spektakularny
jest cotygodniowy spacer. Ale mimo tego, że większość dnia i tak spędzamy na
świeżym powietrzu, spacer musi być!
Okolica jest naprawdę
zachwycająca. Piękne stare drzewa (w szczególności monumentalne, ponadstuletnie
lipy rosnące w wiosce), stare domostwa, pasące się na łące różnokolorowe krowy,
bociany w gnieździe, ogromne mrowiska w lesie – wszystko to sprawia, że
zwyczajny spacer staje się niezwykle przyjemny, a dla Tymka stanowi świetną
zabawę. Fakt, Mały czasami marudzi, że jest już bardzo zmęczony i nie da rady
dojść do domu, ale na to mamy sposób – obietnica lodów w wiejskim sklepiku u
Pani Honorci zawsze dodaje sił. Wizja lodów powoduje, że Tymon dzielnie
maszeruje i bez dalszych narzekań dociera do domu.
Swoją drogą sklepik mógłby
stanowić osobną atrakcję dla zwiedzających. Główne produkty, które można w nim
dostać to piwo i lody. Kawa – jeden rodzaj, ciastka – jeden rodzaj, wody
niegazowanej – brak, bo i po co? W sklepie stoi lodówka z lat osiemdziesiątych,
w której chłodzi się przeterminowana śmietana, a przed sklepem zamontowano
plastikowe siedziska, które wyglądają jak wymontowane z przystanku autobusowego
lub stadionu piłkarskiego. Klientela to głównie „gospodarze” umilający sobie
czas większą lub mniejsza ilością piwka (raczej większą) i oczywiście letnicy
kupujący głównie lody. Godziny otwarcia sklepu – choć wywieszone w oknie, nigdy
nie przestrzegane przez właścicielkę. Za to, luksusowo, zawsze można zadzwonić
na telefon komórkowy lub bezpośrednio zapukać do drzwi , a właścicielka pojawi
się w przeciągu kilku minut.
Z resztą co będziemy pisać.
Zobaczcie sami. Zapraszamy na spacer po naszej wiejskiej okolicy.

ach, aż powzdycham: pięknie u Was
OdpowiedzUsuńweekend już się zaczyna, pięknej pogody na te dni :)
Dziękujemy! :) Tobie również!
UsuńJaka to mniej więcej okolica
OdpowiedzUsuńOstrów Mazowiecka, Brok.
UsuńMoniko okolica piękna, spacer tam (nawet wirtualny;)) to prawdziwa przyjemność:):) Pozdrawiam ciepło!:)
OdpowiedzUsuńFakt! Okolica piękna. Nieustannie nas zachwyca. Uwielbiamy te miejsca! Pozdrowienia!
UsuńAle cudowna okolica! Ach,mieć taki swój domek...Mogę sobie pomarzyć ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Tego życzymy ;)
UsuńOj coś mi się widzi, że skończycie kiedyś na stałe w tym albo w podobnym miejscu. Jeszcze trochę, jeszcze z dziesięć lat i przyjdzie rzygawka na wszystko, co miejskie i pytania, że niby w ten sposób do emerytury? Jeszcze zależy w jakim mieście się mieszka, ale warszawka daje ostro popalić.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że całkiem możliwe ;) Już o tym rozmawialiśmy - zastanawialiśmy się czy bylibyśmy już gotowi mieszkać na wsi. Może na ten moment jeszcze nie, ale w przyszłości...
Usuń